Cześć!
Jak to jest, że czasem jako masażyści mamy mega napięty grafik, nie ma czasu się podrapać po głowie, z masażu lecimy na masaż. Gabinety pękają w szwach od klientów, którzy muszą się umawiać z miesięcznym wyprzedzeniem?
A czasem wręcz przeciwnie – nie dzieje się nic i patrzymy z zazdrością (udając, że wcale nie) na koleżanki czy kolegów, którzy w tym momencie mają pełen grafik.
Trudno nie brać pod uwagę rzeczy oczywistych, jak kryzys, inflacja, okres przeziębień, początek roku szkolnego, okres świąteczny – to wszystko wpływa na liczbę klientów w tygodniu.
Też się czasem cieszysz, że można wtedy odpocząć? A chwilę później przychodzi świadomość, że im mniej klientów, tym więcej odpoczywamy, ale także tym mniej zarabiamy…
Najpierw: jak pozyskiwać nowych klientów?
Poczta pantoflowa – chyba najbardziej skuteczna metoda: czyli ktoś Cię poleci koleżance, koleżanka chłopakowi, chłopak koledze – i tak to idzie. Ale proces ten może trwać latami, ile razy słyszałam “o, już od roku chciałam się umówić na masaż, ale ciągle nie ma czasu” – ja też wiele rzeczy odkładam na później, bo jakoś nigdy nie jest dobry czas (chociaż akurat masaż to świętość, przynajmniej raz w miesiącu!). 10/10 w skuteczności, ale czas realizacji 2/10.
Ogłoszenia/ulotki – dzisiaj się od tego odchodzi, bo wszystko przeniosło się do świata wirtualnego, ale tu Cię chyba zaskoczę. Jestem za! Ale z głową 😉 Sama poszłam do gabinetu fizjo (na praktyki, ale liczy się 😀 ) po trafieniu na ulotkę oraz pozyskałam w ten sposób sporo nowych klientów jak zaczynałam pracę. Tylko trzeba wiedzieć do kogo kierujesz swoją reklamę. Albo zrobić to lokalnie: np. okoliczne salony piękności czy pobliskie miejsca, gdzie ludzie się zbierają, takie jak siłownia, centrum jogi czy medytacji (oczywiście, za pozwoleniem właściciela) albo tematycznie, uderzając w grupę docelową – czyli mogą to być tak jak wcześniej miejsca sportowe, lub biura, uczelnie itp. Moimi pierwszymi klientami byli studenci akademii muzycznej, dlatego tam rozłożyłam ulotki i miałam bardzo duży odzew. Po pierwsze, ktoś mógł wziąć ulotkę lub zapisać numer na później, ale co ważniejsze – zyskiwałam rozpoznawalność, także nawet jeśli ktoś nie skorzystał, to już wiedział o moim istnieniu i mógł skorzystać później.
Płatna reklama – Google, Facebook, Instagram – jest tego coraz więcej i coraz trudniej się przebić. Zastanów się, jak często klikasz w reklamy? Przyznam, że ja jak widzę “sponsorowane” albo “reklama” to od razu przejeźdżam wzrokiem i się nawet nie zatrzymuję. W 99% wszystkie reklamy wyglądają tak samo, przez co nasz mózg już wie, że tego nie chce oglądać. Okej, jest pewna grupa, jakieś 20% tzw. klikaczy, którzy klikną wszystko – ale klikanie “dla rozrywki” nie przełoży się realnie na klientów. Dlatego – moja rada – jeśli chcesz inwestować w reklamę, to:
- zawęż precyzyjnie grupę odbiorców – np. miasto, dokładna dzielnica (nie oszukujmy się, ludzie nie szukają gabinetu na drugim końcu miasta – chyba, że już kogoś znają lub został polecony), dokładny wiek i zainteresowania/rodzaj pracy. Czy celujesz w ludzi wysportowanych w wieku 23-28 lat, czy może w dobrze zarabiające i pracujące kobiety na home office w wieku 30-40? A może w ludzi szukających prezentu dla kogoś z rodziny i voucher na masaż byłby tym, czego szukają?
- wyróżnij się – jeśli już będziesz za coś płacić, to nie płać za to, że ktoś będzie omijał Twoją reklamę nabijając puste wyświetlenia. Zastanów się, co przykuwa Twoją uwagę, na których reklamach zatrzymujesz wzrok na chwilę dłużej. Czy są to kolory, montaż, czcionka, pomysłowość? Możesz podejrzeć reklamy, jakie robi Twoja konkurencja i pomyśleć, jak się od nich odróżnić.
- testuj – wypuść reklamę, sprawdź jej skuteczność. Po tygodniu – dwóch, zmień jakiś element i sprawdź czy i jak zmieniły się wyniki (nie zmieniaj co chwilę, bo algorytmy potrzebują czasu, żeby się uczyć). Możesz też od razu puścić 3-4 reklamy, np. z różnymi zdjęciami albo innym tekstem lub innym zachęceniem do działania.
Jeśli nie chcesz wydawać pieniędzy na reklamę i pozyskiwać klientów organicznie – masz do tego pełne prawo. Jednak nie ma co się oszukiwać, w dzisiejszych czasach dobrze wymyślona i przeprowadzona reklama jest skutecznym narzędziem, które powinniśmy po prostu traktować jak inwestycję. A jeśli nie chcesz inwestować pieniędzmi, to inwestuj czasem w inne sposoby – np. produkowanie treści.
Czyli konta na social mediach. Z nimi jest tak, że wiele osób “robi, chociaż nie chce” czy “bo tak trzeba” – a prawda jest taka, że nic nie trzeba. Wszystko to tylko opcje i możliwości 🙂 Przyznam, że ja na początku jak się wkręciłam w pisanie postów, to regularne ich wrzucanie na instagram przynosiło efekt 1:1 – 1 post = 1 klient, który zobaczył, że coś wrzuciłam i pomyślał/przypomniał sobie, żeby pójść na masaż. Jeśli chcesz prowadzić social media to polecam uzbroić się w cierpliwość i wymyślić sobie sposób, żeby tworzenie treści nie pochłaniało Ci masy czasu i energii, tylko stanowiło albo część pracy, albo wręcz przyjemność.
Jest jeszcze jedna opcja, o której chyba się nie mówi za dużo na głos, a z którą ja mam trochę love-hate relationship:
Booksy boost – chcielibyśmy jednocześnie mieć dużo klientów, ale nie płacić tak dużej prowizji (40% lub 30% przy umowie na rok – przynajmniej taki jest stan na koneic 2022 roku). Jeśli masaż kosztuje np. 150 zł, podatek z niego to 13 zł (jeśli jesteś na ryczałcie) a 60 zł musisz zapłacić dla booksy, to zostaje Wam 75 zł za masaż… nie mówiąc już o kosztach stałych. Podsumowując np. miesiąc pracy, to można zapłacić jakieś strasznie drakońskie sumy, zwłaszcza jak się zaczyna i każdy wydatek boli. Ale z drugiej strony – rzeczywiście wpada więcej tych klientów, oni wracają oraz przyciągają kolejnych (mężów, żony, rodziców, znajomych). Tutaj każdy musi podjąć tę trudną decyzję sam, niestety rozwój musi chyba trochę boleć, nic się nie zrobi samo – chyba że masz niesamowitego farta i udało Ci się trafić w idealnym miejscu, z idealną ofertą i masz tłum chętnych pod drzwiami. To tylko się cieszyć!
A jak skutecznie zamieniać nowych klientów w stałych?
Tu na szczęście, odpowiedź jest mega prosta
Wystarczy robić tak dobry masaż, żeby każdy klient na koniec mówił “na pewno wrócę i będę polecać dalej”. To tyle i aż tyle. 100% zaangażowania w swoją pracę naprawdę się zwraca 🙂 Jeśli chcesz trafić w oczekiwania klienta – zapytaj go przed masażem, czego oczekuje, co najbardziej lubi. Czy potrzebuje wyciszającego głaskania czy wycisku. Powiedz mu, że może Cię informować jeśli mu za zimno/za ciepło/nie pasuje mu muzyka/coś boli. Do tego postaraj się przekazywać dotykiem, że jesteś tu i teraz i że tylko na tym się w danym momencie skupiasz.
(A jeśli nie jesteś jeszcze super pewna_y swoich umiejętności, to właśnie dla Ciebie przygotowałam kurs “7 lekcji dla początkujących masażystów”)
Czy uda się tak z każdym klientem? Oczywiście nie. Ale nawet 50% nowych klientów zamienić w stałych, to już jest ogromny sukces! Poza tym jedni stali klienci będą przychodzić raz w tygodniu a inni dwa razy w roku. Jedni będą wracać dla relaksu, inni dla rozmasowania zmęczonych pleców a jeszcze inni po prostu złapią dobry vibe i będą wracać dla miłej atmosfery.
A Ty co o tym myślisz? Jakie masz doświadczenia, przemyślenia?
Możesz do mnie napisać na ola@hamate.org lub bezpośrednio na IG ola_hamate.
Pozdrawiam Cię serdecznie,
Ola